Łączna liczba wyświetleń

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 6

*Oczami Nialla*
Powiedziała abym poszedł do salonu, a więc tak zrobiłem. Po drodze nuciłem sobie "Little Things".
Moją zwrotkę, oczywiście. Robiłem to specjalnie, wiedziałem że jej się to podoba. Nie chce
wyjść na jakiegoś pewnego siebie, ale  wiedziałem. Rozsiadłem się na wygodnej kanapie i
czekałem aż ona przyjdzie. Było tak cicho, a moja ciekawość przezwyciężyła.
-Jaką chciałaś podjąć tu prace?-wydarłem się na całe mieszkanie, ale Amy i tak nie usłyszała.
-Przepraszam, mógłbyś powtórzyć?- wziąłem kolejny oddech, żeby wykrzyknąć jeszcze raz to samo
pytanie.
-Ymm. Miałam kierować podczas pokazach mody, koncertach. No wiesz, miałam być taką "dyrektorką".
Od zawsze marzyłam o takim czymś, lecz teraz mogę sobie tylko pomarzyć.-trochę głupio mi się w
tej chwili zrobiło, ponieważ wiedziałem, że po części to jest trochę moja wina, że teraz nie ma
pracy. Musze jej to jakoś wynagrodzić. Może załatwił bym jej coś? Od namyśleń odciągnął mnie huk.
Słyszałem że coś się rozbiło. Nie myślałem że to coś poważnego, poszedłem tylko pomóc. Usłyszałem
głośne "Cholera!" i w tym momencie przyspieszyłem kroku. Słychać w tym słowie było ból. Wparowałem
do kuchni, a tam zastałem dziewczynę na środku pomieszczenia z gołymi stopami. A na nich...krew.
Widziałem na jej twarzy przerażenie, ale nie odrywałem wzroku od  rany. Czułem że mnie boli to
bardziej niż ją.
-O Boże! KUŹWA NIE SŁYSZAŁAŚ O CZYMŚ TAKIM JAK BUTY?!-Podbiegłem i przykucnąłem aby dokładnie
obejrzeć ranę. Był tam kawałek szkła i to spory.
-Jedziemy do szpitala! I to szybko, bo może się wkraść zakażenie.- Nie znałem się na tym za
bardzo, ale co nieco wiedziałem. Już miałem wziąć ją na ramiona ale coś usłyszałem.
-Niall...-Jej głos słabł aż nagle upadła w moje ramiona. Czułem się wtedy... Jak bohater. Wiem
że nic nie zrobiłem godnego tego statusu, lecz tak się właśnie czułem.
-Super! To nie ułatwia sprawy! Gdzie mój telefon?!-Przeszukałem całe spodnie i kieszenie od bluzy.
Chyba najwidoczniej go zgubiłem. Nie miałem czasu, aby szukać komórki Amy, więc wziąłem ją do góry,
w swoje ręce i wybiegłem z domu. Skierowałem się w stronę szpitala. Ludzie po drodze patrzyli z
przerażeniem na dziewczynę w moich ramionach. Niektórzy krzyczeli nawet"O Boże! Co jej się stało?".
Nie zwracałem na to uwagi, gdyż chciałem jak najszybciej dobiec w wyznaczone miejsce. Skręciłem
w lewo, a moim oczom ukazał się ogromny budynek. Wbiegłem do środka i krzyknąłem:
-CZY MÓGŁ BY MI KTOŚ POMÓC?!- W tej chwili podbiegła do mnie pielęgniarka.
-Co się stało? Czemu tu jest szkło? Ona zemdlała? Dajcie tu kogoś!-cały czas się mnie dopytywała.
-Rozbiła jej się szklanka a miała gołe stopy. Chyba zemdlała na widok krwi. Moglibyście coś z
nią wreszcie zrobić?!-W tej chwili wbiegł doktor i wziął "pacjentkę" na nosze. I pobiegli w stronę
jakiejś salki. Początkowo pobiegłem za nimi, ale ta sama pielęgniarka mnie zatrzymała.
-Proszę tu zostać.-Smutny przytaknąłem i poszedłem w stronę poczekalni. Byłem zestresowany, a
pozostało mi tylko czekać.


*Dwie godziny później*
Teraz to serio się bałem.Tylko kawałek szkła i trzeba tyle czekać. W tym momencie kiedy zadałem
sobie to pytanie, z pokoju wyszedł ten sam doktor co wziął mi wcześniej Amy. Podbiegłem do niego.
-I co z nią?
-Wszystko jest dobrze. Musieliśmy tylko wykonać krótką operacje, aby usunąć jej szkło ze stopy.
Gdyby nie ty mogła by się wkraść zakażenie. Jesteś bohaterem!-Uśmiechnął się i poklepał mnie
dwa razy w ramię. Nikt nigdy mnie tak nie nazwał. Już miał iść ale zatrzymałem go.
-Ale nic jej nie będzie, tak?
-Wątpię. Może przez kilka dni utykać, więc przydałaby się jej pomoc przez te dni. Jesteś jej
chłopakiem?-To pytanie, nie wiem dlaczego mnie zasmuciło.
-Nie, nie jestem. Jestem tylko kolego. Ale zajmę się nią przez te kilka dni. Mogę ją odwiedzić?-
od razu zadałem to pytanie.
-Nadal jest nieprzytomna, ale możesz, jeśli chcesz.-Uśmiechnął się do mnie. Widocznie nie
wiedział kim jestem. I dobrze. Nie chciałem wywoływać zamieszania nawet w szpitalu. Poszedłem
do pokoju, a tam zastałem tą brunetkę Amy. Leżała, więc wziąłem krzesło i usiadłem obok niej.
Wpatrywałem się w nią kilka minut, aż w końcu położyłem moje dłonie, na  jej dłoniach.
Przybliżyłem się do niej i ucałowałem jej policzek.
-Wszystko będzie dobrze.- Wymamrotałem, chociaż wiedziałem że mnie nie słyszy.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak obiecywałam tak zrobiłam! Jest kolejny rozdział! Nie wiem czy dziś będzie kolejny, ale się postaram!
Przepraszam was za błędy ;p Proszę zostawcie jakieś komcie, albo chociaż wypełnijcie ta ankietę co się daje : fajne, głupie, zabawne czy jakoś tak XD Zachęcam do czytania kolejnych rozdziałów ( dość
często je dodaje ) :)

Papa :* <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komciujcie! Będą dedykacje! A nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :*