*Z perspektywy Amy*
-To twój chłopak?- zapytała jak gdyby nigdy nic.
-Kogo masz na myśli?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, zaskoczona.
-Wiesz tego blondasa. Całował cie przecież gdy leżałaś w tym pokoju.
-Kobieto o czym ty gadasz???- Stałam osłupiona, wyczekując jej odpowiedzi.
-Oh, no tak ty nie wiesz. Byłaś nie przytomna- Nadal ta dziewucha mi nic nie powiedziała na
ten temat!
-Mogłabyś mi w końcu powiedzieć o co chodzi?!- powiedziałam dość głośnym tonem.
-Wow spokojnie. A co ty nie rozumiesz? Po prostu podszedł do ciebie i cie pocałował. Spoko,
tylko w policzek - Na ostatnie wypowiedziane słowa kamień spadł mi z serca. Nie wiem czego, się
tak przestraszyłam. Może dlatego że prawie w ogóle nie znałam Nialla? Myślę , że tak. Ale jednak...
zrobiło mi się miło. Tak jak mówiłam, nie znam go za dobrze, ale coś w nim jest. Jeszcze nie wiem
co, ale odkryje to.
Stałam tam jeszcze chwilę, patrząc się na dziewczynę która już kończyła wypalać swojego papierosa,
lecz gdy została jej końcówka, wyrzuciła go do zlewu i sięgnęła po następny. Nigdy nie lubiłam
palić, strasznie mnie to obrzydzało. Jeszcze ten smród... brrr. Konciki moich ust uniosły się ku górze,
i po chwili wyszłam. Zobaczyłam blondwłosego stojącego do mnie tyłem i już wiedziałam że to Niall.
Gdy usłyszał zatrzaskujące się drzwi obrócił się do mnie przodem. Na jego widok, nogi się pod emną
ugięły. Te jego oczy... Boże! Co on ze mną robi! Amy, ogarnij się dziewczyno! A jeśli... A
jeśli ja się w nim...Nie, nie, nie! To nie możliwe. Nie znam go.
-Tak szybko? Myślałem, że baby siedzą tam godzinami- jego gruby głos wyrwał mnie z myśli. Myśli o
nim. Lol, jestem dziwna.
-No, najwidoczniej jestem inna!- Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam tego co
miałam zrobić... Eh, już jakoś mi się odechciało.
-Zdecydowanie- Powiedział uśmiechając się. Co miał na myśli? Uśmiechnęłam się.
-To był komplement? -Spytałam się, gdy on już szedł moją stronę. Dopiero teraz zaóważyłam, że
cały czas opierałam się o drewniane drzwi.
-Hmmm może- powiedział, biorąc mnie pod ramię. Przez moje ciało przeszły ciarki. Czemu on tak
na mnie działa? Już chyba tysięczny raz zadaję to pytanie.
*Perspektywa Nialla*
Czemu ona tak na mnie działa? Gdy ją pierwszy raz zobaczyłem... Nie wiedziałem co powiedzieć.
Na jej widok po prostu zmiękłem. Jest taka piękna, urocza, zabawna... Nialler nie! Czy ja się...
Nie, nie, nie! Dopiero co zerwałem z Shanell... Ah tak zapomniałem. To moja poprzednia dziewczyna.
Nie sądzę, że skrzywdziłem ją zrywając z nią. Ona mnie krzywdziła cały czas. Miała godność przez
cały czas kłamać mi w żywe oczy, zdradzała mnie... Ale ja byłem głupi. Wróciłem myślami do Amy.
Ona jest inna. Nie jest jak Shanell. Jest jej przeciwieństwem. Jest wspaniałą dziewczyną, jest
w niej "to coś", tylko nie wiem co... Popatrzyłem na nią. Miała na sobą tą śmieszną pidżamę. Zawsze
mnie one śmieszyły i nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem się śmiać na głos.
-Z czego tak rżysz? - powiedziała dziewczyna widocznie roześmiana moim zachowaniem.
-Powiedziała Amy która śmieje się z byle czego- zrobiła poważną minę po to aby znowu się
zaśmiać
-Nie śmieje się z byle czego!- Popatrzyłem na nią spode łba.
-No dobra, dobra, masz troche racji. A tak serio to z czego się śmiejesz? -Powiedziała z tym
swoim boskim uśmieszkiem. Odsunąłem ją troszke od siebie, aby znów popatrzyć na jej pidżamę.
Już wiedziała o co chodzi.
-Aha! Ejjj przecież ładna jest. One są teraz w modzie!
-Tsssa. - I znowu zaczęliśmy się śmiać. Przy niej czuje się tak... swobodnie? Tak to dobre
określenie. Przy nikim się tak nie czuję jak przy niej. Przechodziła obok nas jakaś pielęgniarka
i dziwnie się popatrzyła. Oh, no tak. Nadal się śmialiśmy. Amy podeszła do niej cała czerwona
ze śmiechu. Uroczo wyglądała. Usłyszałam jak się pyta:
-Przepraszam, ile jeszcze będę musiała tutaj zostać - widać było, że chcę stąd jak najszybciej
zwiać. No w sumie... ja też.
-Jak się pani nazywa?
-Amy Donson
-Możemy teraz iść na prześwietlenie.
-Dobrze-odpowiedziała kobiecie- Poczekasz tutaj?- tym razem skierowała pytanie do mnie. Czy z jej
twarzy nigdy nie schodzi uśmiech?
-Nie mam wyjścia za bardzo- w sumie to chciałem czekać. Chcę ją bliżej poznać. Myśle, że już dużo
o niej wiem, ale chcę się dowiedzieć jeszcze więcej.
Amy razem z pielęgniarką poszły w strone jakiegoś pomieszczenia. Po chwili znikły mi z pola
widzenia. Rozsiadłem się na krześle i pozostało mi tylko czekać.
*godzinę później*
Amy wybiegła z pomieszczenia uradowana. Już domyśliłem się, że to już koniec i może wracać do
domu.
-Woho! Zbierajmy się stąd!- Rzuciła od razu. Poszliśmy w stronę wyjścia. Przypomniało mi się, że
nie przyjechałem tutaj więc poszliśmy w stronę domu Amy. Po drodze cały czas się wygłupialiśmy,
śmialiśmy się, rozmawialiśmy. Dowiedziałem się o niej bardzo dużo rzeczy. Między innymi o tym
że nie lubi swoich dołeczków gdy się uśmiecha, że kiedyś nie miała piegów, ale teraz ma. Ma dużo
kompleksów, np. nie lubi swojego brzucha ani swoich ud, chodź według mnie jest idealna.
Porozmawialiśmy też dużo o mnie, od czasów dzieciństwa aż do teraz. Zanim się obejrzeliśmy
byliśmy pod jej piękną kamienicą.
-To tu! Czekaj wyjmę klucze. - zaczęła szperać w swojej torbie po chwili szukania westchnęła,i zaczęła jeszcze
lecz już bardziej agresywnie.
-Super! - wykrzyknęła
-Co się stało?
-Zgubiłam klucze...
-O Kurde... To gdzie my pójdziemy? Mój dom jest na drugim końcu Londynu, a chłopaki nie wiem czy
w ogóle mają zamiar mnie odbierać...
-Ehh no nie wiem. Chodźmy jakoś zabić czas do parku, okej?
-Okej, dobry pomysł!
Zaczęło się już robić późno i chłodno więc zdjąłem swoją bluze i dałem ją Amy.
-Przestań, weź ją, będzie ci zimno.
-Mi nigdy nie jest zimno, za to tobie jest. Widać jak się trzęsiesz- cicho zaśmiała się pod nosem.
Szliśmy tak wolno po parku, rozmawiając i od czasu do czasu się śmiejąc. W sumie to już nie obchodziło
mnie gdzie idziemy. Nagle nastała cisza, a nasze ręce otarły się o siebie. A potem znowu, już
mniej delikatnie. Po chwili Amy wzięła rękę i włożyła ją do swojej kieszeni od spodni.
----------------------------------------------------------------------
No i jest! Kolejny rozdział! Woho! Dawno nie pisałam więc jest beznadziejny i nudny... Postaram się dodać kolejny jutro, ale NIE OBIECUJE! :) Teraz na pewno będę dodawać częściej rozdziały bo zrozumiałam, że nie mogę was tak opuścić :) Przepraszam jeszcze raz, za to, że długo nic nie dodawałam, ale... po prostu nie miałam czasu (tak, wiem wytłumaczenie standardowe xd). No to nic.. Błagam was o komentarze, to mnie bardzo motywuje do pisania. Nawet nie wiecie jak! Nie pozostaje mi nic innego, tylko powiedzieć: Do następnego!
Papa! :*
Łączna liczba wyświetleń
piątek, 7 marca 2014
Przepraszam.
Chciałam was strasznie przeprosić... Wy wiecie za co... Za to wszystko. Za to, że mnie nie było na blogu, że nic nie pisałam. Strasznie mi głupio... Może nie mam za dużo widzów, ale coś tam na pewno jest :) Chyba xd Jutro opublikuje następny rozdział, z tego co pamiętam chyba 8 :p Jeszcze raz was PRZEPRASZAM!
To chyba tyle :)
Papa!
Aha i jeszcze coś:
Przepraszam!
Do następnego!
Papa :*
To chyba tyle :)
Papa!
Aha i jeszcze coś:
Przepraszam!
Do następnego!
Papa :*
Liebster Awards!
Omg! Dziękuje wam! Dostałam nominacje do Liebster Awards! Woho! Oto profil osóbki która mnie nominowała: https://plus.google.com/117538809472426176295/posts Strasznie ci dziękuje, to strasznie miłe, nawet nie wiesz jak. Ale... Nie chcę brać w tym udziału. Nie lubię tego i koniec. Ale strasznie dziękuje! W następnym poście przeprosiny :)
poniedziałek, 13 stycznia 2014
Rozdział 7
*Oczami Amy*
Pamiętam tylko tą jedną chwilę. Jak upadałam i ujrzałam zamurowaną twarz blondyna. Potem nic. Tylko ciemność. Nie miałam nic przed oczami. Tylko tą czarną pustkę. Przypomniał mi się moment z życia, gdy byłam jeszcze mała. Skułam się igłą, gdy coś szyłam i poleciała mi kropelka krwi z palca. Wtedy pierwszy raz zemdlałam na widok krwi, a od tej pory mdleję bardzo często. Nic z tego momentu nie pamiętam... Pamiętam tylko to, że była obok mnie, wtedy moja mama. Obudziłam się wtedy w szpitalu a obok mnie siedziała właśnie ona. Była bardzo opiekuńcza, kochałam ją za to. Zawsze była przy mnie, do momentu jak umarła. Chociaż nadal czuję, że jest tutaj, ze mną. Bardzo przeżyłam jej śmierć. Czułam jakby część mnie też umarła. Moja matka była przeciwieństwem mojego taty, który ciągle był w pracy, zupełnie go nie obchodziłam.
Wróciłam myślami do tego, co się stało niedawno. Tych pięciu chłopaków stało obok mnie, jechałam z nimi samochodem, a nawet weszli do mojego mieszkania! Takie wielkie wydarzenie, a nie obchodziło mnie za bardzo. Może dlatego, że nie znałam ich jako gwiazdy, najzwyczajniej w świecie się nimi nie interesowałam. Jeszcze niedawno byłam w ramionach chłopaka, w którym podkochują się miliony nastolatek. W tym mężczyźnie jest coś pociągającego... Może to ten jego charakter, albo ten uśmieszek na jego twarzy który nie znikał prawie nigdy z jego twarzy? Przypomniał mi się ten piękny zapach jego perfum, jak trzymał mnie za rękę, jak...
Przestałam myśleć o niebieskookim chłopaku, kiedy usłyszałam dźwięk pikania, taki jaki można było usłyszeć w szpitalu. Czułam ten zapach. Tak, to na pewno szpital. Zaczęłam mrugać, aby coś ujrzeć, ale światło było za mocne i nie mogłam utrzymać powiek na dłużej niż sekundę. Po chwili zaczęłam przyzwyczajać się do światła, lecz cały czas trzepotałam rzęsami, gdyż światłą nadal mnie raziło. Byłam w typowo szpitalnej piżamie i byłam przykryta kocem. A obok mnie... A obok mnie siedział Niall z głową leżącą na moich kolanach. Zdziwiłam się jego pobytem w tym miejscu. Czy on tu był odkąd mnie tu przyniósł? Chyba, że to nie on mnie tu przyniósł... A nawet jeśli tak lub nie, to co on tu robi?
Podniosłam się, że teraz opierałam się na łokciach. Podniosłam swoją rękę ku blondynowi i mocno go szturchnęłam. Chyba za mocno, bo z jego ust wydobył się cichy jęk.
-AŁĆ- zaśmiałam się na widok jego zaspanej twarzy. Włosy miał ułożone w nieładzie, ale i tak mi się podobały.
-Amy. Cześć- Powiedział cicho, lecz już mniej zaspanym głosem.
-Cześć...-odpowiedziałam mu, uśmiechając się. - Od ilu godzin jestem nieprzytomna? I dlaczego nie czuje stopy?!- Drugie pytanie powiedziałam już trochę głośniejszym tonem, lecz trochę rozbawionym. Wydawało mi się, jakbym tej stopy w ogóle nie miała.- Chyba od czterech godzin. Zrobili ci operacje, i serio nie czujesz stopy?- Powiedział to wyraźnie rozbawiony, ukazując szereg swoich białych zębów. Kochałam jego uśmiech, od razu poprawiał mi humor, miękłam na jego widok. Odsłonił kołdrę pod którą leżałam i zobaczyłam moją stopę w bandażu. Zaczęłam zwijać się ze śmiechu, gdyż wyglądała ona bardzo śmiesznie. Horan gdy mnie zobaczył, zwijającą się ze śmiechu, również zaczął się śmiać. Ktoś mi kiedyś mówił, że mój śmiech jest zaraźliwy. Chyba rzeczywiście tak jest.
Po jakimś czasie gdy nasz nagły wybuch śmiechu ucichł, Nialler się odezwał:
-Z czego my się właściwie śmiejemy?- między każdym wypowiedzianym przez niego słowem, słychać było dyszenie, które było spowodowane naszym śmiechem.
-Nie mam pojęcia!- po tych słowach, naszego śmiechu, już nie było słychać, lecz uśmiech nie znikł nam z twarzy. Nie mogłam wytrzymać. Pytania które chciałam zadać, wciąż kręciły mi się po głowię.
- Ty mnie tu przyniosłeś?
- Tak, to ja.
- Jezu, dziękuje! Jak ja ci się teraz odwdzięczę?
- Pozwól mi przez te kilka dni się tobą zaopiekować. Lekarz i tak powiedział, że ktoś musi ci pomagać.
- Niall... Ale my się prawie w ogóle nie znamy...
- Nie zapominaj kto cie tu przyniósł!- powiedział to, uśmiechając się łobuzersko.
- Czy to jest szantaż? - skrzyżowałam ręcę i uniosłam swoje brwi do góry.
- Nieee, skądże - wymamrotał, przedłużając. - W dodatku wiesz.. Nie miał kto by cie zawieść do domu! - W sumie... To tak,to była prawda. Nikogo tu nie znałam.
-Hmmm... Coś by się załatwiło - skłamałam. Zrobił słodką minkę, przekonując mnie tym.
-Głupek - szturchnęłam go po raz drugi już dzisiaj, i przewróciłam oczami.
Zrobił poważną minę, tylko po to, aby za chwile znowu się zaśmiać.
-Ej, a może byś zawołam pielęgniarkę, że się obudziłam, co?
-Aha, no tak! Dobry pomysł- Prychnęłam pod nosem, kiwając głową. On wstał i skierował się w stronę pielęgniarki. Widziałam jak coś do niej mówił, a ona kiwnęła potwierdzająco głową i już szła w moją stronę. Była jakaś dziwna. Nic nie powiedziała, tylko zaczęła mi ruszać nogą. To był taki ból, że miałam ochotę, wykrzyczeć się na cały szpital, ale próbowałam być silna.
-AŁ - tylko tyle powiedziałam, chociaż stać mnie było na o wiele więcej.
-Boli cie?- kiwnęłam potwierdzająco głową.
-Zostaniesz jeszcze tutaj na kilka godzin. Musimy ci zrobić prześwietlenie.
-Yhm- nie chciało mi się tutaj zostawać, ale cóż... Jeżeli muszę to zostanę. Kobieta już miała odejść, kiedy zatrzymała się kiedy ją spytałam:
-Mogłabym iść do toalety?
-Jasne, tylko ktoś musi cie tam zaprowadzić, bo sama nie dasz rady.
-Dobrze- tylko tyle zdążyłam powiedzieć, bo ani się obejrzałam, a jej już nie było. Skierowałam wzrok na blondyna który, chyba przez cały czas się na mnie patrzył. On wiedział, o co chcę się spytać, przewrócił oczami i się uśmiechnął.
-Dobra, chodź - uśmiechnęłam się w podziękowaniu i równocześnie odsłoniłam kołdrę. Przełożył rękę wokół mojego pasa, a wdłuż mojego kręgosłupa przeszły ciarki. Chyba to poczuł, bo cicho zaśmiał się pod nosem.
-Złap mnie za szyję- jak powiedział, tak zrobiłam. Złapałam go tam i wstałam. No i najgorsze było za mną. Wyszliśmy powolnym krokiem z pokoju i zmierzaliśmy równie wolno w stronę ubikacji. Ani się obejrzeliśmy, już staliśmy przed drzwiami.
-Ale ty wiesz, że tam już nie wchodzisz? - spytałam się na co on kiwnął głową i się zaśmiał.
-Jakoś nie mam ochoty wiesz? - Zaśmiałam się pod nosem - Ale na pewno sobie poradzisz? Babski kibel przyprawia mnie o dreszcze.
-Tak, już możesz mnie puścić - Puścił mnie, a ja o dziwo potrafiłam ustać. Weszłam przez drzwi, a tam zastałam jakąś laskę, palącą papierosa na umywalce.
-Przepraszam, chyba przeszkadzam. - Już miałam wychodzić gdy usłyszałam głos dziewczyny. Miała bardzo delikatny głos.
-Nie, spoko, możesz zostać. Zapalisz?
-Nie, nie! Nie palę - chyba jednak dziewczyna nie była delikatna, ale jednak bardzo pewna siebie.
Już zmierzałam w kierunku kabiny, gdy znowu usłyszałam ten nieszczęsny głos.
-To twój chłopak?- zapytała jak gdyby nigdy nic.
-Kogo masz na myśli?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, zaskoczona.
-Wiesz tego blondasa. Całował cie przecież gdy leżałaś w tym pokoju.
-Kobieto o czym ty gadasz???- Stałam osłupiona, wyczekując jej odpowiedzi.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i koniec rozdziału! Jak wam się podoba? Omg, nie pisałam już prawie dwa miesiące! WOW! Muszę się do czegoś przyznać... Tak na prawdę napisałam ten rozdział na kartce z miesiąc temu, lecz po prostu, najzwyczajniej nie chciało mi się go przepisywać. To świadczy tylko o moim lenistwie!:) No, ale jestem chora, więc jestem w domu, mam czas, więc pomyślałam sobie: Czemu nie? I bum! Jest rozdział! Nwm, kiedy będzie, teraz mam brak weny...;/ Ale obiecuje, że się postaram! Za wszelki błędy was przepraszam! <3 Plis, komentujcie!
Do następnego!
Papa! ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)